Nie ma się co dziwić, że urbaniści nie mogą sobie dać rady z rozlokowaniem takich inwazji, jeśli np. w Sao Paulo przez 20 lat co tydzień przybywa 2400 osób. Emigrację uważano zawsze za wielką klapę bezpieczeństwa dla okolic przeludnionych, parowce atlantyckie przewiozły z pewnością, zwłaszcza w XIX w., miliony ludzi do Nowego Świata. Irlandczycy, zmuszeni głodem, emigrowali tak licznie, że nie tylko eliminowało to nadwyżki ludności, ale zmniejszało istniejące zaludnienie kraju.
Mimo tych wędrówek rzesz i „otwartych ramion" całego kontynentu liczbę ludności, która porzuciła Europę dla Nowego Świata od r. 1850, ocenia się zaledwie na 30 milionów. A liczba ludzi, o którą co roku powiększa się ludzkość, wynosi 65 milionów, czyli więcej niż całkowita emigracja z jakiegokolwiek kraju do innego w ciągu ostatnich 150 lat. Tyle dla naświetlenia sprawy emigracji jako sposobu rozwiązania trudności. Gdyby stał się jakiś cud i Antarktyda rozkwitła ciepłymi preriami amerykańskiego Zachodu, to nowe ziemie miałyby zaledwie nawiasowe znaczenie dla problemu przeludnienia, w krótkim czasie szósty kontynent miałby własne problemy populacyjne, a reszta świata nie odczułaby prawie korzyści w postaci zmniejszenia swych kłopotów. Poza tym, odwrotnie niż Irlandczycy, większość ludzi jest nieruchliwa. Do niedawna wiele ludzi w Anglii nie było w ogóle poza granicami swego hrabstwa (co odpowiada okręgowi administracyjnemu). Takie zjawisko wydaje się niewiarygodne, ale oparte na faktach.
Powiązane artykuły:- Napływ imigrantów
Wyspa Isle of Man, położona niedaleko ruchliwego Lancashire i uważana za miejsce dla emerytów, nie zmienia swych obywateli. Na podstawie opisu ludności w 1961 r.... - Populacja a eksplozja demograficzna
W r. 1900 na wyspie Mauritius urodziło się 37 dzieci na każdy tysiąc ludności. W r. 1966 liczba ta była nadal identyczna, mimo to... - Przyrost ludności
W r. 1600 było na ziemi około 500 milionów ludzi, Brytyjczyków było ok. 5 000 000, w Ameryce Północnej ok. 1 000 000....